Chociaż wyglądają jak zwykłe i stare przedwojenne i poniemieckie książki, to jednak takie nie są. Ich wyjątkowością jest miejsce, gdzie dużo wcześniej były przechowywane i czytane. Zaświadczają o tym znajdujące się na ich stronicach niezwykłe pieczątki...
Spoglądając na ruiny zamku znajdującego się na terenie parku w dzisiejszych Strzelcach Opolskich, trudno sobie chyba wyobrazić, że przy tak dużych zniszczeniach dokonanych pod koniec stycznia 1945 roku coś mogło jednak przetrwać. Najbardziej drogocenne i wartościowe przedmioty oraz pamiątki rodzinne z jego wyposażenia zostały zapewne wcześniej ewakuowane przez ostatnich właścicieli: grafów zu Castell - Castell. Na miejscu musiały więc pozostać mniej wartościowe rzeczy lub po prostu te, których nie dało się już zabrać ze względu na ich gabaryty. Do dziś nie wiadomo, co stało się pod koniec wojny z płaskorzeźbami wykonanymi z kości słoniowej. Do historii odeszły również m. in. delfickie wazy, miśnieńska porcelana i stare naczynia japońskie stojące na rokokowych meblach. Rarytasem w wyposażeniu wnętrza były także szafy z 1587 i 1781 roku. Barokowe ramy paliły się dobrze niczym zwykły papier. Ogień strawił także rodzinne portrety z XVIII wieku. W wysokiej temperaturze pękały malowane szklanki z początku XVIII wieku, a XVI - wieczne podróżne sztućce ze złoconego brązu po prostu się stopiły. Jak bardzo zniszczony został zamek i miasto doskonale prezentuje zdjęcie lotnicze wykonane 19 lutego 1945 roku, którego fragment zamieszczam poniżej.
Nieco więcej informacji na temat wyglądu i wyposażenia wnętrza zamku możemy uzyskać dzięki zapiskom z pamiętnika księżnej Sybilli von Reuss (z 1920 roku) – żony przedostatniego właściciela strzeleckiego zamku, grafa Wolfganga zu Castell-Castell.
Jak ciekawe i interesujące rzeczy znajdowały się w jego wnętrzu spisał w jednej ze swoich książek Hans Lutsch, który podążając śladami cesarskich wizyt Wilhelma II, opisywał bogate wnętrza i przedmioty znajdujące się w śląskich zamkach, pałacach i kościołach. Fragmenty wyżej wspomnianych opisów opublikowane zostały w książce Marka Gaworskiego pt. "700 lat właścicieli strzeleckiego zamku". Zainteresowanych tym tematem odsyłam do niniejszej publikacji.
W jednym z listów, napisanych już w kwietniu 1980 roku przez dawnego woźnicę Franza Lippoka, który jeszcze długo po wojnie korespondował z ostatnim właścicielem zamku Prosperem zu Castell-Castell (był on najstarszym synem Sybilli i Wolfganga; gdy wybuchła II wojna światowa miał 17 lat), wspomina:
"[…] Kiedy latem 1945 roku próbowałem przejść w ruinach zamkowych salony, od początku do końca, natrafiłem na Pokój Książęcy. Nad nim mieścił się przecież Żółty Salon z nowym i drogim fortepianem, który ojciec podarował matce Jaśnie Pana jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Niestety pod gruzami zawalonego zamku pozostał tylko żelazny szkielet tego drogocennego fortepianu. Tego widoku nie zapomnę nigdy, umiałem wtedy tylko myśleć o Jaśnie Panu. Na początku nie umiałem zrozumieć, jak można było te wszystkie drogocenne rzeczy, które znajdowały się w strzeleckim zamku, te salony, pokoje gościnne i wszystkie inne pokoje, które były wyposażone w różne antyki czy też inne drogocenne meble, zniszczyć. Taki budynek został spalony! Kiedy jeszcze byliśmy w Strzelcach Wielkich zawsze interesowałem się przyczyną tego pożaru. Wielu ludzi powiedziało mi wtedy, że zamek w Strzelcach Wielkich był pierwszym, który wpadł w ręki Rosjan, a że nie czuli się wtedy jeszcze zwycięzcą, w ten sposób chcieli ukazać swoją siłę i nacieszyć się widokiem płonącego zamku. […]”
Czy więc przy tak dużych zniszczeniach i całkowitym spaleniu tego budynku mogło coś przetrwać? Coś, co pozostało w jego wnętrzu w te tragiczne dni końca stycznia 1945 roku? Okazuje się, że jednak mogło. Najpewniej nigdy nie dowiemy się, co stało się z przedmiotami zrabowanymi i wywiezionymi przez żołnierzy rosyjskich. Część rzeczy, które przetrwały mogły także zostać zabrane przez okolicznych mieszkańców. Wiadomym jest, że zima wówczas była bardzo mroźna i brakowało podstawowych, potrzebnych do życia rzeczy. Niektóre ocalone przedmioty mogły się przydać na wymianę ich za jedzenie, a innych można było użyć do ogrzania się lub po prostu zastosować w toalecie. Z tych, które przetrwały, jest także kilka książek, choć jeszcze do dziś nie wiem jak to jest w ogóle możliwe. Prawdopodobnie ktoś mógł je zachować na pamiątkę, widząc znajdujące się na ich stronicach pieczęcie. Tak czy inaczej trzy książki, z dwoma różnymi pieczątkami zamkowej biblioteki, pochodzące z różnych lat, trafiły do moich zbiorów dzięki zakupom na giełdzie staroci i w sklepie antykwarycznym.
Jedną z nich jest najsłynniejsze dzieło autorstwa Adolpha Franza Fredricha Ludwiga Knigge (1752-1796), a dokładnie mówiąc jego wznowione wydanie z 1908 roku, pt. „Über den Umgang mit Menschen” (O obchodzeniu się z ludźmi). Po raz pierwszy książka ta została opublikowana w roku 1788.
Adolph Knigge – niemiecki pisarz i człowiek epoki Oświecenia. W Niemczech jego nazwisko jest dziś synonimem reguł savoir-vivre’u. „Knigge” znaczy tam „podręcznik dobrego zachowania”. Książka ta, to coś więcej niż podręcznik dobrego wychowania. Zawiera ona studium ludzkich charakterów i zaleca branie pod uwagę w kontaktach międzyludzkich takich różnic jak wykształcenie, charakter i wiek. Była to więc jak na owe czasy praca niemal socjologiczna. Książka ta nie została dotychczas przetłumaczona na język polski. Jego potomek, baron Moritz Knigge, wydał w 2004 roku unowocześnioną wersję dzieła swojego przodka: „Spielregeln. Wie wir miteinander umgehen sollten”. Na temat samego Adolpha Freiherrn’a Knigge można znaleźć sporo informacji, więc nie będę ich tutaj dodatkowo powielał. Zainteresowanych tą osobą zapraszam do poszukiwań.
Kolejną książką z zamkowej biblioteki, którą posiadam w swoich zbiorach, jest „Der letzte Hansbur” autorstwa Hermanna Löns’a (1866-1914). Wydana została po raz pierwszy w 1909 roku. Egzemplarz z mojej kolekcji został wydany w II połowie lat 30., jako tzw. Feldausgabe, czyli przedruk popularnych książek dla wojska, aby żołnierze w wolnej chwili mogli poczytać. Stąd też na jej okładce oraz stronicach znajdują się ówczesne niemieckie runy i swastyki.
Hermann Löns - niemiecki dziennikarz, pisarz i poeta. Jego niespokojny charakter sprawiał, że często zmieniał miejsce pracy i zamieszkania. Znany był również jako miłośnik i badacz przyrody. Wiele z jego literackich dzieł powstało w czasie samotnych wędrówek przez lasy i wrzosowiska. W latach 1909-1914 poświęcił się wyłącznie działalności pisarskiej. W tym okresie pracował tak intensywnie, że doprowadziło go to do załamania nerwowego i pobytu w sanatorium. Gdy wybuchła I wojna zgłosił się na ochotnika do armii niemieckiej – miał już wówczas 48 lat. Pomimo propozycji pracy jako reporter wojenny usilnie zabiegał o skierowanie na pierwszą linię frontu. Zginął w jednej z pierwszych akcji bojowych na froncie zachodnim we Francji. Początkowo tam też został pochowany, a po ekshumacji w 1935 roku jego szczątki zostały przeniesione do Niemiec na teren Pustaci Lüneburskiej - miejsca, które najbardziej ukochał. Wtedy to jego postać postanowili wykorzystać do celów propagandowych będący u władzy hitlerowcy. Był on przedstawiany jako wzór bohatera-patrioty, który poległ za ojczyznę. W całych Niemczech i Austrii ustanowiono wówczas około 140 pomników poświęconych jego pamięci. Jeden z nich zachował się w Leśnie Górnym nieopodal Szczecina. Tytuł jednej z jego powieści – "Wilkołak" stał się prawdopodobnie inspiracją do nadania nazwy niemieckim grupom dywersyjnym pod kryptonimem "Werwolf".
"Der letzte Hansbur. Ein Bauernroman aus der Lüneburger Heide", czyli w tłumaczeniu: "Ostatni Hansbur. Powieść chłopska z Pustaci Lüneburskiej" to powieść, której akcja toczy się pod koniec XIX wieku wśród wrzosowisk Dolnej Saksonii. Książka ta również nie została przetłumaczona na język polski. Bohaterowie utworu nie są przerysowanymi, nierealistycznymi postaciami, ale prawdziwymi z krwi i kości, takimi, których spotykamy na co dzień. Główny bohater, Hansbur, to człowiek z pasjami i słabościami oraz przywarami, które odziedziczył po swoich przodkach, można by powiedzieć, że wyssał je z mlekiem matki. Dorastał w wiejskim środowisku gospodarstwa ojca, znajdującego się w Dolnej Saksonii na Pustaci Lüneburskiej. Wychowany został przez rodziców w myśl starych tradycji rolniczych, gdzie prawa dobra i zła odnoszą się do obowiązku i posłuszeństwa, do całej egzystencji w ich pierwotnej formie.
Dwie powyższe książki posiadają ten sam wzór bibliotecznej pieczątki. Co ciekawe, mają także kolejno następujące po sobie numery (15050 i 15051), więc prawdopodobnie stały obok siebie na zamkowym regale z książkami.
"Rasputins Ende", czyli niemieckie wydanie z 1928 roku książki "Koniec Rasputina" autorstwa Feliksa Feliksowicza Jusupowa jest trzecią pozycją z zamkowej biblioteki, którą posiadam w swoich zbiorach. Książka ta ma jednak już inny wzór pieczęci, który jest niezwykle ciekawy, gdyż znajdują się tam dwaj rycerze.
Feliks Feliksowicz Jusupow (1887-1967) - rosyjski arystokrata, hrabia Sumarokow-Elston. Urodził się w Sankt Petersburgu, w bogatej rodzinie pochodzenia tatarskiego, uważającej się za potomków Mahometa. Był jednym z najbogatszych ludzi carskiej Rosji. W roku 1914 jego majątek szacowany był na 600 milionów dolarów amerykańskich. Znany był także z barwnego życia towarzyskiego. Według ówczesnych plotek i niektórych źródeł, książę Jusupow był homoseksualistą, a jednym z jego kochanków był wielki książę Dymitr Pawłowicz, kuzyn cara Mikołaja II. Przed wybuchem I wojny światowej ożenił się z księżną Iriną Aleksandrową Romanową, siostrzenicą cara. Podczas ich podróży poślubnej wybuchła wojna, która zatrzymała ich w Berlinie, gdzie jako obywatele Rosji zostali aresztowani. Dzięki pomocy dyplomatów wrócili do Rosji. Po powrocie do kraju udało mu się uniknąć poboru do wojska.
To właśnie w pałacu Feliksa Jusupowa, nad rzeką Mojka w Petersburgu, dokonano zabójstwa słynnego Rasputina. Caryca Aleksandra Romanowa domagała się jego natychmiastowej egzekucji bez procesu. Ten jednak uniknął kary i został jedynie osadzony w areszcie domowym w swoim majątku w obwodzie biełgorodzkim. Po rewolucji lutowej wrócił na krótko do Petersburga i zabrał cześć majątku, w tym biżuterię i obrazy Rembrandta. Następnie wyjechał na Krym i w 1919 roku z żoną i córką na pokładzie brytyjskiego okrętu HMS Marlborough popłynął na Maltę. Stamtąd przez Włochy i Francję dotarli do Wielkiej Brytanii. W 1920 wrócili do Francji, gdzie spędzili resztę życia. W czasie II wojny światowej odmówił poparcia nazistów oraz powrotu do ZSRR. Zmarł w 1967 roku, a pochowany został na rosyjskim cmentarzu w Sainte-Geneviève-des-Bois.
Na emigracji wydał dwa pamiętniki („Koniec Rasputina” w 1927 roku oraz „Wspomnienia” w 1953 roku), w których opisał m. in. okoliczności zabójstwa Rasputina.
W książce "Koniec Rasputina" książę Feliks Jusupow opisuje jak i dlaczego postanowił pozbyć się Rasputina. Nazywa siebie aktorem i naocznym świadkiem tego ponurego dramatu, choć z jego opowieść wiemy, że współtworzył scenariusz i dokładnie wyreżyserował tę zbrodnię. Z jego opisów poznajemy Rasputina oraz samego autora.
W jednej ze współczesnych recenzji tej książki możemy przeczytać: "Z każdego słowa sączy się prawda o tym, że był monarchistą, Księciem, prawdopodobnie najbogatszym człowiekiem w Rosji, estetą i patriotą. Był inteligentny, ale jego horyzonty bardzo mocno ograniczała jego pozycja i zamknięcie się ówczesnej arystokracji. Miał wyraźne uprzedzenia klasowe, był idealnym wytworem swoich czasów. W zasadzie był dobrym i honorowym człowiekiem. Był przywiązany do idei imperium i imperatora, w takim stopniu, że oburzały go bardzo racjonalne oceny Rasputina, który niezwykle trafnie zanalizował i podsumował Mikołaja II. Dowiadujemy się, że spiskowcy z Jusupowem na czele są carskimi patriotami, którzy rosyjskich problemów nie upatrują w totalnej niekompetencji carskiej pary, tylko próbują wszelkie niepowodzenia Rosji tłumaczyć demonicznym wpływem doradcy uwikłanego niby w niemiecki spisek. Widzą wybawienie w likwidacji tegoż doradcy, bo przecież to nie tak, że na jego miejsce pojawi się ktoś inny. Dziwne jest to, że sam Jusupow, rozmawiając szczerze z Rasputinem, nie raczył sobie zadać pytania co jest nie tak z carewiczem, że ten chłop z Syberii może krzyczeć na Cara i Carycę, a oni posłusznie go przepraszają i błagają by pozostał z nimi. W ogóle stosunek Jusupowa do Rasputina jest intrygujący i jest fantastycznym tematem do napisania ciekawej powieści historycznej. Z jednej strony zabójca uważa Rasputina za głupca i ciemniaka, z drugiej wspomina o jego przebiegłości, sprycie, inteligencji i knuciu międzynarodowych intryg. To tylko próby usprawiedliwiania swojego mimo wszystko haniebnego czynu, bo czymże jest wykorzystanie zaufania drugiego człowieka po to by zwabić go do siebie i podstępnie zabić. Jak wygląda Książę, który z pogardą patrzy na chłopa trzęsącego imperium w świetle nieudolności przeprowadzonego przez siebie zamachu."
Powyższe zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych Mariusza Lipoka.
Bibliografia:
1. Gaworski M., 700 lat właścicieli strzeleckiego zamku, Strzelce Opolskie 2007.
2. Gaworski M., Strzelce Opolskie. Miasto i powiat na dawnych pocztówkach. Strzelce Opolskie 2005.
3. Malik A., Płaskoń J., Krąg świętej góry, Opole 2008.
4. Smoleń S. i T., Strzelce Opolskie. Miasto i kościół na przełomie wieków. Strzelce Opolskie 2008.
Strony internetowe:
1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Adolph_Franz_Friedrich_Ludwig_Knigge
2. https://www.ulb.uni-muenster.de/sammlungen/nachlaesse/sammlung-loens.html
4. https://encyklopedia-z-w.siteor.pl/herman
6. https://timenote.info/pl/Feliks-Jusupow
7. https://lubimyczytac.pl/ksiazka/156337/koniec-rasputina
Komentarze
Prześlij komentarz